Entries from April 2014 ↓

Kiedyś Unia, dziś gender

Znajomi podesłali mi jakiś czas temu maile nawołujące do czynnego przeciwstawienia się złowrogiemu genderowi. Dobrzy ludzie ci moi znajomi – troskliwi rodzice, z niepokojem myślący o przyszłości ich dzieci.Z maili jakie otrzymałem wynika, że naszemu potomstwu zagraża seks-deprawacja, a edukacja ma zostać tak zmieniona, by uczynić z najmłodszych uległe ofiary pedofilów. Słowem zgroza.

Czytając te maile – pełne emocji i krzyku, ale z niewielką ilością faktów i danych – przypomniałem sobie podobny spam jaki naście lat temu otrzymywałem od przeciwników wejścia Polski do UE. Przypomniały mi się krzykliwe slogany o cukrze za 6 złotych i o wykupywaniu polskiej ziemi. Nie przestraszyłem się wtedy, nie boję się i dziś. Emocjonalne krzyki i spiskowe teorie budzą we mnie racjonalistę, który mówi “sprawdzam!” (i faktycznie sprawdza – np. na stronach Ministerstwa Edukacji Narodowej).

Rozumiem troskę rodziców o przyszłość ich dzieci i obywateli o los ojczyzny. Ale ich niepokój nie przyznaje im prawa do straszenie innych złożwróbnymi, a zarazem z palca wyssanymi, wizjami przyszłości.

jeden za wszystkich, wszyscy za jednego

Dawno temu przeczytałem gdzieś (gdzie?) myśl kogoś (kogo?) na temat relacji człowiek-wspólnota. Autor rozważał zagadnienie poświęcania się jednostki dla społeczeństwa, i społeczeństwa dla jednoski. Myśla ta sformułowana była w formie pytania, mniej więcej w taki sposób

Czym niby różnimy się od mrówek? One też wiedzą, że jednostka powinna poświęcać się do wspólnoty.

Faktycznie, łatwo nam uznać, że ktoś tam powinien zgodzić się sprzedać dom, by możliwe było zbudowanie wygodnej dla wielu z nas drogi. W drugą stronę idzie nam trudniej – dlaczego niby 1000 osób ma się poświęcać dla interesów jednostki?

Ta dawno zapomniana dyskusja nagle pojawiła się w mojej głowie gdy natrafiłem w sieci na tę oto reklamę:

Oby nie zabrakło nam sił i rozumu byśmy w tak piękny sposób potrafili “poświęcać” się dla innych!

rozmowy kontrolowane

Od czasu gdy Snowden ogłosił swoje rewelacje, trudno nie zastanawiać się nad tym na ile nasz prywatność jest chroniona w sieci. Sporo już na ten temat napisano, ja chciałbym podzielić się w tym poście trzema ilustracjami, które stanowią dobry komentarz do całości zagadnienia.

Pierwszy, dla miłośników The Police. 😉

I'll be watching you

Drugi, przypisywany Banksy’emu.

Banksy NSA

I w końcu trzeci, w formie odsyłacza do http://www.vontrompka.com/blog/2014/04/chlopcy-z-placu-drony/

Piękne to wszystko, nieprawdaż? 🙂

Getting Things Done vs. Sztuka leniuchowania

W poniższym tekście zawarłem kilka uwaga sprowokowanych lekturą dwóch, bardzo różniących się od siebie, książek. Pierwsza z nich to popularne “Getting Things Done, czyli sztuka bezstresowej efektywności” (Helion, 2009) autorstwa Davida Allena (będę ją określał skrótem GTD). Druga to “Sztuka leniuchowania” (Muza, 2014) Schnabel Urlich (SL).

Czytając “Getting Things Done” można odnieść wrażenie, że życie składa się z rzeczy do zrobienia. Kupno nowego auta. Zdanie egzaminu FCE. Obiad z rodzicami. Wyjazd na wakacje. Telefon to kumpla. Wszystko to według GTD zadania/taski/ToDosy (czy jak tam sobie drogi czytelniku lubisz określać). Techniki opisane w GTD mają na celu zmaksymalizowanie sprawności z jaką radzimy sobie z naszą listą zadań. Są niewątpliwie racjonalne i przydatne, ale mają jedną zasadniczą wadę. Utwierdzają nas w przekonaniu, że życie polega właśnie na tym: na odfajkowywaniu zadań.

Zupełnie inną perspektywę przekazuje “Sztuka leniuchowania”. Podczas gdy GTD nauczy nas jak sprawnie poradzić sobie z setką maili dziennie, SL powie coś zupełnie innego. Ostrzeże nas: “Jeżeli będziesz działał długo na takich obrotach, to się wypalisz. Twoja kreatywność sięgnie dna, spotykając się tam z twoim zadowoleniem z życia, które również osiągnie żałośnie niski poziom. Powinieneś wyluzować, powinieneś zwolnić. Inaczej obudzisz się kiedyś z poczuciem zmarnowanego życia – nawet jeżeli w jego trakcie udało Ci się sprawnie odfajkować tysiące zadań.”

GTD traktuje o sprawności, która pozwala zrobić szybciej, lepiej i więcej. SL o filozofii życia, o czerpaniu szczęścia z chwil, o przeciwstawieniu się trendowi ciągłej aktywności.

I kogo słuchać? Ano zdaje się, że wiedza wyniesiona z obu książek może być nam bardzo przydatna. Długoterminowo z pewnością lepiej nam będzie iść w kierunku wyznaczonym przez SL. Nie mam jednak złudzeń co do tego, że w życiu każdego z nas będą i takie okresy, w których wiedza wyniesiona z lektury GTD okaże się bezcenna. Sęk w tym, aby GTD nigdy nie stał się podręcznikiem życia, a co najwyżej zestawem technik pomocnych w pewnych jego obszarach.

I tak oto udało nam się jednocześnie zjeść ciastko i mieć ciastko. Czego nam wszystkim serdecznie życzę. 😉

P.S. Ten tekst dedykuję wszystkim, którzy zachłysnęli się GTD, life-hackami i podobną tematyką związaną ze sprawnością wykonywania zadań.